Lisicki, Ziemkiewicz, Wildstein, Semka i Łysiak, próba interpretacji nowej okładki tygodnika „Do Rzeczy”

 

 

W historii badań nad obrazem, przyjęto już chyba każdą możliwą metodę, od prostej i promowanej przez formalistów - analizie skupiającej się na cechach formalnych dzieła: układzie kompozycyjnym, barwie, materiale i ekspresji; po analizę Erwina Panofsky’iego, twórcy analizy ikonologicznej, najbardziej znanej i cenionej w środowisku akademickim. Przysposobioną na grunt polski za sprawą prof. Jan Białostockiego, który przetłumaczył teksty Panofsky’iego, gdzie oprócz  w/w cech formalnych, interpretator próbuje odczytać treści wewnętrzne dzieła, odpowiednio odczytać kontekst powstania oraz odpowiednio ulokować je w toczących się wówczas procesach historycznych. Współczesna ikonografia jest już metodą interdyscyplinarną, stawia na kreatywność a poruszanie się wokół jednej metody badawczej nie wyczerpuje w pełni możliwości interpretacyjnej dzieła, tak więc spróbujmy prześlizgnąć się po tajemniczej i jakże wymownej okładce, nowiutkiego pisma „Do Rzeczy”.

Zacznijmy od warstwy zewnętrznej:

X - to litera występująca w alfabecie greckim, trzecia od końca - trzecia to także gazeta, w której red. Lisicki bierze udział („Rzeczpospolita”, „Uważam Rze” i „Do Rzeczy”). W symbolice chrześcijańskiej to znak męczeństwa św. Andrzeja - apostoła, który za swoje nauki został ukrzyżowany na krzyżu, na kształt litery „iks” oraz pierwsza litera Chrystusa wjęzyku greckim od Χριστός - Christos. Nie twierdzę, że autor okładki dosłownie ukrzyżował publicystów. Rysuje raczej przed nami drogę pątnika - opozycjonisty, pięciu bohaterów - głównych graczy, panów mądrych, co zamiast oliwy w kagankach mają jej odpowiednik w głowie, bo w głowie człowieka - mózg to modus operandi tego przedsięwzięcia i zarazem główne elementy kompozycji. Pozostańmy zatem przy „iksie” w mniej transcendentnym wydaniu. Problematyka fotoradarowo - budżetowa jest jak najbardziej na czasie, a zatem przenieśmy się na symbolikę drogową - skrzyżowania równorzędnego.

Teraz warstwa wewnętrzna:

Red. Lisicki „pan z wielką głową” - w hierarchii proporcji adekwatna do posiadanego statusu, znajduje się na uprzywilejowanej pozycji, gdyby chciał skręcić w w prawo (nasze lewo), miałby pierwszeństwo, ale drugi w hierarchii pod względem wielkości twarzoczaszki, nazwijmy to ładniej popiersia ma R. Ziemkiewicz - ten od antysalonu i nowoczesnej myśli endeckiej, to spora zapora na drodze (nie w kwestii gabarytowej ale bezpretensjonalnej polemik i poglądów), jednak gdyby ominął przeszkodę i chciał jechać dalej, to już na lewicy a jednak w heraldycznym ujęciu po prawicy napotyka na środowisko Gazety Polskiej i jej przedstawiciela B. Wildsteina - ten od słynnej listy IPN-u - modus furandi - ale w dobrej wierze. Po skosie, na tej samej linii czerep P. Semki - być może w niedługim czasie pojawi się jego książka kucharska o śląskich przysmakach z Ruchem Autonomii na czele. Przeciwne skrzydło domyka W. Łysiak - ten antykaczystowski co z Ziemkiewiczem się spiera na felietonistykę. Dominantą jest jednak rzeźba R. Ziemkiewicza a promieniście odchodzące od niego linie wyznaczają dyskurs od zwolenników polityki braci Kaczyńskich do myśli narodowej. Problem w tej kompilacji może pojawić się, gdy wszyscy równocześnie ruszą do ofensywy, wówczas pozostaje już tylko uprzejmość…

Odchodząc trochę od teorii poruszania się w przestrzeni drogowej, także tej literackiej (Lisicki rozpoczyna każde wydanie, Łysiak zawsze kończy), spójrzmy na to jeszcze z innej stronny, że ciało które reprezentują portrety - popiersia, jest „terenem walki” o dominację i władzę na rynku, że zgodnie z teorią Michela Focaulta - to droga odwiecznego konfliktu podporządkowywania się i sprawowania władzy, a władza to przecież wiedza, od której można mieć przysłowiową „wielką głowę”. Ale ten kto ma władzę i wiedzę jednocześnie niekoniecznie jest ich administratorem.

I tak na przykładzie jednej okładki można stworzyć mitologię Lisickiego, może niedługo będzie tak nazywała się kolejna gazeta…